Pani Monika (l. 61) jest sympatyczną, ale bardzo skromną osobą, którą życie bardzo doświadczyło.

Do USA przyleciała 11 lat temu. Jeszcze będąc w Polsce spotkała ją wielka tragedia. Jej ukochany mąż po ciężkiej chorobie zmarł zostawiając swoją żonę samą wraz z pięciorgiem dzieci. Najmłodsza córka miała wtedy zaledwie 10 miesięcy. Mieszkali wówczas na wsi, na której obydwoje ciężko pracowali. Po śmierci męża pani Monika sama nie była w stanie prowadzić gospodarstwa i jednocześnie wychowywać dzieci, dlatego właśnie dla dobra dzieci postanowiła wyprowadzić się do miasta, gdzie widziała dla nich więcej perspektyw edukacyjnych i rozwojowych. Kiedy pojawiły się możliwości przylotu do USA, również dla swoich dzieci postanowiła zaryzykować i spróbować życia „za wielką wodą”. Szybko znalazła pracę w polskim sklepie spożywczym, którą bardzo polubiła. Dzieci pani Moniki również odnalazły się w Stanach i z czasem stopniowo zaczęły wyprowadzać się z domu zakładając własne rodziny.

Pomimo tego, że pani Monika została już w pewnym momencie sama, radziła sobie bardzo dobrze. Cały czas pracowała w sklepie wiodąc w miarę ustabilizowane życie. Niestety na początku tego roku zachorowała na ostre zapalenie płuc przez które spędziła ponad miesiąc w szpitalu. Po wyjściu była ciągle bardzo słaba, dlatego jeszcze przez jakiś czas nie mogła pracować. Wpłynęło to niestety na jej sytuację finansową, której skutki odczuwa do dziś dziś. Zaczęła zalegać z czynszem, oraz nie zdołała uregulować zaległych rachunków za prąd czego konsekwencją było odcięcie w jej mieszkaniu prądu. Jak sama mówi, wieczory spędzone w ciemności przy świeczce nie są jeszcze takie najgorsze, bo stara się szybko zasypiać, jednak brak działającej lodówki odczuwa najmocniej. Potrafi jednak w całej tej sytuacji odnajdywać jakieś pozytywy i z uśmiechem na twarzy mówi, że dobrze przynajmniej, że jest zimno na zewnątrz, dzięki czemu niektóre produkty może trzymać za oknem. Pani Monika ze swoimi problemami jest sama. Nie może liczyć na pomoc dzieci. Jednak bardzo się stara wyjść z tej ciężkiej sytuacji i wierzy, że uda jej się pokonać ten chwilowy kryzys. Pomimo kłopotów finansowych i ciągłych problemów ze zdrowiem (zmaga się też z cukrzycą i problemem z nogami) pani Monika nie załamuje się i z optymizmem patrzy w przyszłość. Powoli wraca też do pracy, jeszcze nie na pełen etat, ale pracuje ile tylko może, czasami niestety ponad swoje siły, gdyż chce jak najszybciej uregulować zaległe rachunki i czynsz. Do tego jeszcze odcięta linia telefoniczna utrudnia jej kontakt ze światem, ale nawet tym się nie załamuje mówiąc, że ma miłą sąsiadkę, która dzieli się z nią swoim internetem przez co może kontaktować się przynajmniej przez messenger. Z pewną nieśmiałością przyznaje nam się również, że zaniedbuje swoje wizyty lekarskie, na które niestety nie ma jak się dostać. Do pracy dojeżdża autobusem, tam spędza wiele godzin w pozycji stojącej przez co jej nogi zaczynają odmawiać posłuszeństwa.

Pani Monika, pomimo tak ciężkiej sytuacji w jakiej się znalazła, jest osobą bardzo pogodną i z nadzieją patrzy w przyszłość. Marzy o emeryturze w Polsce i głęboko wierzy, że z Bożą pomocą oraz wsparciem ludzi dobrej woli jeszcze stanie na nogi i dopracuje do emerytury, aby później móc cieszyć się życiem w ukochanej ojczyźnie Na pytanie o najważniejsze potrzeby wymienia właśnie wygodne buty do pracy, oraz nieprzemakalne buty zimowe, aby mogła spokojnie dojść do oddalonego od domu przystanku. Również nowa kurtka zimowa bardzo by ucieszyła panią Monikę, gdyż stara kurtka, którą posiada jest bardziej przejściowa niż zimowa, co niestety pani Monika nieraz odczuwa stojąc i czekając na przystanku autobusowym. Do najważniejszych potrzeb dodaje jeszcze żywność trwałą typu konserwy i puszki, które są jej obecnie jedyną opcją z powodu niedziałającej z powodu odcięcia prądu lodówki.

 

Zobacz pełną listę potrzeb rodziny.

 

Ta rodzina ma już swojego Darczyńcę