MARTYNKA PRAGNIE KOLORÓW

Po zabawie w berka chłeptała wodę z kałuży. Miała 8 lat i dołeczki w policzkach, gdy się uśmiechała. Nie myła się. W domu nikt jej nie pokazał, że tak trzeba. Hanię wychowywała samotna matka. Alkoholiczka.
Hania to jedno z tysięcy dzieci, do których w ciągu 12 lat działania dotarła AKADEMIA PRZYSZŁOŚCI – siostrzany projekt SZLACHETNEJ PACZKI. Podobnie jak w Paczce, cel jest jeden – pomagać tak, żeby dzieci uwierzyły w siebie i zaczęły sobie radzić. Nawet, jeśli w swoim krótkim życiu zdążyły już doświadczyć bólu, upokorzenia i odrzucenia. Nawet, jeśli ciągle słyszały, że są beznadziejne, niegrzeczne i niezdolne. Na drodze od porażki w szkole, do sukcesu w życiu towarzyszą im wolontariusze – tutorzy.  
POZNAJCIE NIEZWYKŁE HISTORIE DZIECI OPOWIEDZIANE PRZEZ ICH TUTORÓW.
  Martynka pragnie kolorów Rodziców Martynki łączy już tylko zbieranie złomu. I 6 dzieci – 3 w domu dziecka, 3 u matki. W tym Martynka – urocza blondynka z zadartym noskiem i w dziurawych trampkach. Mieszkają w szarym blokowisku, gdzie betonowa płyta sięga nieba. Dlatego Martynka tak pragnie kolorów. Na nie w domu też nie ma pieniędzy. Kredki, farbki, kolorowy papier to dla niej odległe marzenia. Gdy pierwszy raz przyniosłam je na zajęcia, rzuciła mi się na szyję. Na ostatnim spotkaniu wychodząc do łazienki, powiedziała do mnie „Tylko nigdzie mi nie uciekaj”. Nie ucieknę.   Zosia to moja idolka Zosia ma 10 lat, 3 razy w tygodniu chodzi do domu kultury i ćwiczy grę na fortepianie. Ma marzenie – być muzykiem i występować przed wielką publicznością. Mama nie pomaga jej w lekcjach, nie wie, że w tym tygodniu Zosia nauczyła się grać kolejną etiudę. Czasem nawet nie może podejść do telefonu. Wygrywa alkohol. Dlatego Zosia wstaje codziennie o 5 rano, karmi swojego chomika, wyprowadza psa. Czesze się, robi śniadanie i idzie do szkoły. Sama. Dostałam od niej wielką lekcję determinacji i podążania za swoimi marzeniami. To moja największa idolka.   Mikołaj myśli, że jest głupi – Nie dam rady, jestem głupi – Mikołaj kładzie głowę na zeszycie od matmy. Zaciska swoje małe piąstki i próbuje po męsku powstrzymać się od płaczu. – Odrabianie lekcji jest bez sensu. Znowu dostałem jedynkę – dodaje pod nosem. Nie pomagały słowa wsparcia, przekonywanie, że nie jest głupi ani rozśmieszanie go. W końcu przestałem używać słowa „praca domowa”. Żeby uczyć go części mowy czy jednostek miary, przygotowywałem godzinami specjalne gry, w których wykorzystywaliśmy śpiewanie i rysowanie, czyli to, co najbardziej lubi. Zaczął się uśmiechać i dostrzegać swoje sukcesy. Na ostatnich zajęciach powiedział „Oczywiście, że to przysłówek! Proszę mi nie podpowiadać!”. Uwielbiam go i jestem pewny, że niedługo Mikołaj też uwierzy w swój potencjał!   Mama Gabrysi odeszła Gabrysia mieszka tylko ze swoim tatą. Jej mama ma już nowe życie i nową, szczęśliwą rodzinę za granicą. Dla Gabi nie w nim miejsca. Przetrwałyśmy wspólnie ten najgorszy czas. Po wszystkich trudnych chwilach usłyszałam od niej najpiękniejsze słowa w moim życiu: „Jest jeden powód, dla którego cieszę się, że mama nie wzięła mnie ze sobą – mogę spotykać się z Panią. Tylko Pani mnie jeszcze słucha”.   Rodziców Tosi nie stać na okulary Tosia ma duże bystre oczy. Piękne, ale nie widzą zbyt dobrze. Słowa na tablicy przypominały wielką plamę. Literki w zeszycie straciły kształty. Wcześniej piątkowa uczennica stała się najgorsza w klasie. Po kilku miesiącach nauczyciele odkryli, że ma problem ze wzrokiem. Rodziców nie stać na okulary. Dziś już udało się na nie uzbierać dzięki inicjatywie Pani Pedagog. Nadrabiamy z Tosią zaległości. Nie mogę nacieszyć się jej rozwojem i kolejnymi sukcesami. Jest jak promyk słońca!   Krzysia uratowały dinozaury – Krzyś to łobuz z ostatniej ławki. Nie chce czytać, nie prowadzi zeszytu do polskiego – nauczycielka już  spisała go na straty. Początki naszej pracy nie były łatwe. Ciągle się rozpraszał, wstawał od ławki, na wszystko odpowiadał wzruszeniem ramion. Uratowały nas dinozaury – wielka pasja Krzysia, którą odkryłam. Wspólne oglądanie zdjęć, poznawanie nowych gatunków. Dzięki temu zbliżyliśmy się do siebie. Zaczął więcej mówić o sobie, chętniej przychodził na zajęcia i co najważniejsze, nie był już do mnie wrogo nastawiony. Krzyś nie tylko poprawił się w nauce, ale zmienił swój stosunek do rówieśników i nauczycieli. Zdał do następnej klasy, przełamał swoją niechęć do czytania. Nie zapomnę momentu, kiedy pod koniec roku mama Krzysia podziękowała mi za poświęcony czas i za to, że pomogłam mu się zmienić. Dzięki temu usłyszała od niego słowa „Kocham Cię, mamo” po bardzo długim czasie. Właśnie dla takich momentów warto być w AKADEMII PRZYSZŁOŚCI.
Ty też możesz pomóc konkretnemu dziecku z AKADEMII PRZYSZŁOŚCI. SPRAWDŹ! * w trosce o dobro dzieci, ich imiona zostały zmienione, a na zdjęciach przedstawieni są inni podopieczni AKADEMII